Przyjaźnisz się z District3 od bardzo dawna. Właściwie
dogadujesz się tylko z Micky’m i Danem ponieważ z Gregiem do tej pory nie
potrafisz odnaleźć wspólnego języka. Ciągłe docinki i sprzeczki doprowadzały do
wielkich kłótni. Nie miałaś pojęcia dlaczego West tak bardzo Cię nie lubi. Nic
mu przecież nie zrobiłaś. Ile razy próbowałaś się z nim jakoś porozumieć.. już
nawet tego nie liczysz...chyba z milion razy i nic. Za każde słowo
wypowiedziane w jego kierunku w odpowiedzi dostawałaś tylko chamską odzywkę.
Byłaś silna, ale cierpliwość, nawet Twoja ma też swoje granice. A zostały one
przekroczone tego właśnie wieczoru.
Spędzałaś wieczór w towarzystwie District 3. Wymyśliliście
grę w karty. Siedzieliście w milczeniu wpatrując się w swoje karty.
- Greg, oszukujesz – odezwałaś się, widząc Westa który
próbował dyskretnie podejrzeć talię Micky’ego.
- Wcale nie . Daj sobie siana. – warknął w Twoją stronę.
- Wcale tak. Oszukujesz. Widziałam. – burknęłaś w jego
stronę. Z oczu Westa posypały się iskry złości.
- Nie wmówisz tego nikomu! Jestem czysty zołzo! – wściekły wstał
ze swojego miejsca.
- Zołzo?! Ja staram się być uczciwa oszuście ! – również poderwałaś
się z miejsca. Zaraz za Tobą stanął Dan, który mocno przytrzymał ci ramiona,
powstrzymując Cię przed rzuceniem się z pazurami na Grega. Micky zaś stanął za
Westem . Patrzyłaś na Grega z coraz
większą złością.
- Weź się przyznaj Greg i po sprawie. Zaraz się pobijecie. –
próbował załagodzić sytuację Micky.
- Nie pobije jej. Zwierząt się nie bije bo to karalne. –
wysyczał Greg patrząc ci prosto w oczy. Tego było za wiele. Wyrwałaś się
Danowi, podeszłaś do Westa i z całej siły przywaliłaś mu z liścia zostawiając
na jego policzku odcisk swojej dłoni.
- Aua ! Zwariowałaś kretynko? – wrzasnął łapiąc się za
pulsujący bólem policzek. Nie słuchałaś go już, odwróciłaś się na pięcie i
wybiegłaś z mieszkania.
- [T.I] !! Wracaj !!! – usłyszałaś jeszcze za plecami krzyk Dana, ale nie przejęłaś się tym.
Chciałaś uciec jak najdalej od nich, od Grega.
Biegłaś i biegłaś, sama nie wiedziałaś dokąd. Piekące łzy
spływały ciurkiem po Twoich policzkach. Złość i bezsilność rosła z każdą łzą.
Dobiegłaś w końcu do jakiegoś jeziorka w parku. Zmęczona i zrozpaczona usiadłaś
nad jego brzegiem. Nie wiadomo ile tam siedziałaś. Nie liczyłaś czasu.
Wpatrzyłaś się w taflę jeziora, wyobrażając sobie twarz Grega.
- Dlaczego? Co ja mu zrobiłam? – szeptałaś do siebie.
Kolejny potok łez.
- Przepraszam [T.I] – usłyszałaś za swoimi plecami cichy
szept. Nie odwróciłaś się. Doskonale wiedziałaś kto za Tobą stoi.
- Po co przyszedłeś? Znów chcesz mnie przezwać ? – spytałaś cicho.
- Chcę Cię przeprosić [T.I], zachowałem się jak kretyn. –
poczułaś, że Greg siada koło ciebie.
- Nie da się zaprzeczyć. Zabolało mnie to wiesz? Naprawdę
zabolało. Co ja ci zrobiłam Greg? – odwróciłaś głowę by spojrzeć prosto w jego
niebieskie tęczówki. Spokojnie oczekiwałaś odpowiedzi, ale on tylko westchnął,
przysunął się do ciebie i lekko musnął Twoje usta. W szoku oddałaś pocałunek,
kładąc rękę na jego policzku, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie niedawno go
uderzyłaś. Greg pogłębił pocałunek, lecz po jakiś 2 minutach odsunął się od
Ciebie i spuścił wzrok.
- Przepraszam.
- Dlaczego mi to robisz? – chciałaś wiedzieć. – Dlaczego do
cholery ! – wrzasnęłaś, tracąc cierpliwość.
- Bo Cię kocham [T.I] !! Nie rozumiesz? – odwrzasnął łapiąc
cię za ramiona. – Kocham jak wariat.- zakończył szeptem.
- To dlaczego mnie tak traktujesz? Ty mnie nie kochasz,
tylko nienawidzisz. – nie rozumiałaś.
- Bo miłość to słabość, moja słabość [T.I]. Nienawidzę cię
dlatego, że przez ciebie jestem po prostu słaby. Byłem taki zły dla Ciebie
tylko dlatego, że myślałem, że pozbędę się tego uczucia. Ale nie mogę. Po
prostu nie mogę. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero dzisiaj, jak uderzyłaś mnie
w twarz i wybiegłaś z płaczem. Dopiero dzisiaj zauważyłem jak bardzo cię, a
zarazem siebie ranię, Przepraszam [T.I]. – wysłuchałaś tej krótkiej przemowy w
milczeniu. Gdy skończył, chwyciłaś go za
policzki i lekko ucałowałaś w usta.
- Ehh kocham Cię głupku. Proszę obiecaj mi, że to się nigdy
nie powtórzy. Że już mnie nie skrzywdzisz. – wpatrywałaś się e te jego cudowne
oczęta oczekując odpowiedzi.
- Obiecuję. – szepnął.
Od tej chwili byliście nierozłączni. Micky i Dan cieszyli
się, że w końcu przestaliście się kłócić , a Ty i Greg? No cóż. Cieszyliście
się, że macie siebie.